Repozytorium Oldskulu

You can never go wrong with those hits.

Posts Tagged ‘Trójka

Po Topie

leave a comment »

Dokładnie tydzień temu spora część Polski raczyła się po raz 18-ty Topem Wszechczasów Trójki. Zwycięstwo Stairway to Heaven nie zdziwiło chyba nikogo, oprócz tych, którzy oczekiwali zwycięstwa Brothers in Arms. I tak to się kręci.

Jakieś dwa dni później odezwał się do mnie znajomy z pomysłem skompletowania listy najlepszych kawałków. Zdążyłem tylko pomyśleć, że setka kawałków to nie problem i czemu nie zrobi tego sam, zanim dostałem linka do listy skompilowanej przez nowojorskie radio 104.3 składającej się z, dobrze zgadujecie, 1043 kawałków. Pomysł ujarzmienia takiej kobyły odrzuciłem, ale z ciekawością przejrzałem pierwszą 50 listy i zadziwiające jak bardzo różna jest ona od „naszej” listy. I o ile hegemonię Bruce’a Springsteena w stacji radiowej tak blisko New Jersey wyjaśnić dosyć prosto, o tyle już wyniki Top 500 magazynu Rolling Stone dają dużo do myślenia.

Z pierwszej 10 tamtego zestawienia u nas w 100 pojawiły się 3 piosenki: Imagine, Hey Jude i Smells like Teen Spirit. Pierwsze miejsce zajęło Like a Rolling Stone, ale tu akurat trzeba przyznać, że gdyby Dylan nagrał piosenkę Like Polish Radio 3, u nas też by wygrał. Reszta kawałków, też niezbyt szokuje, wiadomo nie będziemy disputandumowali z ich amerykańskimi gustibusami.

Jeden kawałek jednak należałoby tu przytoczyć, jako że relatywnie nie znany w Polsce Marvin Gaye znajduje sobie miejsce na listach najlepszych i najbardziej wpływowych muzyków i to nie tylko wtedy, gdy takowe przygotowuje Rolling Stone. Kto jest zainteresowany życiem i twórczością wie gdzie szukać, ja tylko powiem, że gdyby kiedyś w partyjce Trivial Pursuit padło pytanie, jaki wykonawca soulowy zmarł postrzelony przez własnego ojca z pistoletu, który sam dla niego kupił, aby ten go bronił przed wyimaginowanymi napastnikami, to odpowiedzią będzie nazwisko naszego dzisiejszego bohatera.

Marvin Gaye – What’s Going On\What’s Happening Brother czyli przyjemnie rozszerzona wersja koncertowa kawałka z 4-tego miejsca list Rolling Stone’a

Written by bebuk

Poniedziałek, 9.01.2012 at 22:05

Napisane w 70s

Tagged with , , ,

Próżne wyrażenia

with one comment

Polska progresją stoi. Właściwie to ciężko jest definitywnie stwierdzić, czy ilość progresji w Polsce jest większy niż w innych krajach, szczególnie gdy zdefiniujemy… Nieważne.

Są zespoły, które, mimo że nieraz niszowe nawet w swoich własnych krajach, zdobyły niewyobrażalną popularność w Polsce. Z nowszych wspomnę może Anathemę, która parę lat temu miała problemy ze znalezieniem wytwórni w Wielkiej Brytanii i niemalże się rozpadła, jednocześnie mając w Polsce rzesze fanów. Trzeba przyznać, że potrafią się fanom zrewanżować nagrywając DVD w Polsce albo dając 3-godzinny koncert, do którego włączają, niechętnie bo niechętnie, kawałki z okresu drugofalowego death doom metalu.

Skąd się biorą takie zjawiska? Odpowiedź jest jedna: Piotr Kaczkowski. Ktoś musiał wyłowić te okazy z letnich wód, przyprawić zapowiedzią i podać, niczym podkurek, nocną porą. Od 1968 roku (1600 audycji) w audycji Minimax pan Kaczkowski edukuje kolejne pokolenia i sprawia, że przynajmniej w kwestii gustów muzycznych nie jesteśmy takim zaściankiem, jak mogłoby się wydawać oglądając telewizję.

Zespół Budgie pochodzi z Walii, a najbardziej znany jest jako twórca jednego z kawałków, które skowerowała Metallica na niezbyt zresztą popularnym Garage Inc. A poza tym? Poza tym nic. Wszelkie zapytania związane z Budgie dają wyniki po polsku, komentarze na youtube, nawet jeśli po angielsku, odnoszą do audycji Kaczkowskiego, a strona zespołu na wikipedi po polsku jest dwukrotnie dłuższa, niż po angielsku.

Panowie, zanim ogarnął ich szał NWOBHM, grali coś pomiędzy Yes a Thin Lizzy. Driady tańczą na polanie sławiąc życiodajne słońce i obfitość darów natury, po czym nad dzbankiem whiskey wycinają 4 solówki. Do tego dochodzi głos Burke’a Shelley’ego, o którym przez dobre parę lat myślałem, że jest kobietą.

Budgie – Parents.

Written by bebuk

Poniedziałek, 17.10.2011 at 11:11

Napisane w 70s

Tagged with , , , ,

Wrócili

leave a comment »

Na ich kolejną płytę trzeba było długo czekać i z całą pewnością warto. Myśli ktoś może sobie – no tak, trzeba coś zarobić, więc odświeżono szyld zespołu. Dobrze że odświeżono odpowiem, więcej sobie życzę takich udanych powrotów, zwłaszcza, iż zespół wciąż ma dużo do powiedzenia, zarówno w warstwie słownej jak i muzycznej. Cofnijmy się jednak do zamierzchłej przeszłości – koniec lat osiemdziesiątych, Piotr Kaczkowski, sobie tylko znanymi sposobami zdobył płytę The Circle & The Square nikomu w zasadzie nieznanego zespołu Red Box. A jako że bardzo podobała mu się bohaterka dzisiejszej odsłony Repozytorium Oldskulu zaczął ją oraz zespół promować w swoich audycjach radiowych, dodajmy, że bardzo…uparcie. Przypominam, to nie były czasy stacji internetowych, YouTube i radia na literę Z. Celem słuchania współczesnej muzyki rockowej trzeba było nastroić się na Trojkę, ze wszystkimi tego wadami i zaletami. I tak dzięki ziarnu rzuconemu na podatny grunt wyrosła w Polsce duża grupa miłośników zespołu któremu patronuje Simon Toulson-Clarke. Tak duża, iż sam zespół jest tym nieodmiennie zdziwiony. Zdziwiony i połechtany, czego dowodem jest fakt, że w ubiegłym tygodniu zawitał do nas na dwa koncerty. Są w doskonałej formie kompozytorskiej czego mały dowód tutaj. Podobnie jeśli chodzi o granie na żywo (o czym przekonałem się za pośrednictwem transmisji radiowej).

Pewnie już zostałem zdemaskowany – w istocie ja też jestem „zarażony” wirusem Red Box. Oto jeden z dowodów, niestety nie gwarantuję, że nikt z czytających te słowa nie podzieli mojego losu. Całkiem przyjemnego biorąc pod uwagę ich muzykę.

Red Box – Chenko

PS Powyżej „standardowa” wersja utworu, wspomniany Piotr Kaczkowski, znów za pomocą mocy piekielnych na swoją składankową płytę zdobył jeszcze ciekawszą.

Written by bzofik

Środa, 6.04.2011 at 22:39

Napisane w 80s

Tagged with , , ,

Oldskul, którego nie było

leave a comment »

Zacznijmy od pytania. Kto jest gitarzystą o najbardziej rozpoznawalnym brzmieniu w historii muzyki? Jeśli wasza odpowiedź nie brzmi Mark Knopfler to … wygląda na to, że mamy różne opinie. Unikalność brzmienia gitary założyciela Dire Straits tkwi podobno w mistrzowskim opanowaniu stylu fingerpicking i Internet wręcz pęka od filmików i instrukcji jak grać jak Knopfler.

Jeśli oczekujecie Brothers in Arms, Walk of Life, Sultans of Swing, Your Latest Trick czy czegoś w tym rodzaju, to niestety się zawiedziecie. Dziś będzie o kawałku, w którym Knopfler nie zagrał.

A zaczęło się tak. W trakcie sesji do Love Over Gold, Mark napisał piosenkę-zwierzenie tancerki erotycznej. Skąd wziął inspiracje i wiedzę na temat życia emocjonalnego przedstawicielek tej profesji, nie wiadomo. Wiemy natomiast, że jakkolwiek dobry by nie był ten kawałek, nie bardzo się liderowi Dire Straits spodobał pomysł, żeby śpiewał go mężczyzna. Nie dziwi nas to w najmniejszym stopniu, bo też sami nie wiemy, czy chcielibyśmy zobaczyć/usłyszeć tego pana proponującego nam ponowne wykonanie Shimmy.

To, że kawałek nie podzielił losu innych B-side’ów i outtake’ów zawdzięczamy pewnej wokalistce i brakowi czasu. Tina Turner szukała piosenki na nowy album, więc jej agent zwrócił się do Marka Knopflera, który niestety wyjeżdżał do Nowego Jorku na sesje z Brayanem Ferrim i nie mając czasu, żeby skrobnąć coś naprędce, oddał Tinie w/w piosenkę. Tina chciała wykorzystać gotową muzykę nagraną przez Dire Straits, ale uzyskanie zgody od wydawcy byłoby zbyt skomplikowane. Koncernom muzycznym możemy chóralnie powiedzieć DZIĘ-KU-JE-MY.

W miejsce Knopflera solo nagrał Jeff Beck, znany i ceniony skądinąd gitarzysta, nie dorastający jednak naszemu bohaterowi do pięt. Lider Dire Straits stwierdził nawet potem, że było to drugie najgorsze solo jakie w życiu słyszał.

Tak oto brzmi historia najlepszego kawałka, którego nie było. Nie ma co biadolić, posłuchajmy tego co jest i miejmy nadzieję, że ktoś kiedyś znajdzie wersję nagraną przez Knopflera.

Tina Turner – Private Dancer

Written by bebuk

Poniedziałek, 10.01.2011 at 22:11

Napisane w 80s

Tagged with , , ,

Psioczenie

leave a comment »

Dawno już nie było wpisu traktującego o oldskulowych odnogach, czy też bardziej dopływach, rzeki rodzimego przemysłu muzycznego. Na Polską muzykę można narzekać i, rzeczywiście, w większości wypadków, jest miernie, wtórnie i ogólnie nijako. Plotki, Kotki i Vivy zalewają nas nieustającą bezimienną mazią beztalenci wyhodowanych na eventowej kupie kompostu, że wspomnimy tylko o Gosi Andrzejewicz, Blogu 27 czy najnowszych wytworach Kukulskiej. Dawne tuzy muzyki teraz albo leżą w grobach albo też kopią sobie mogiły nędznymi płytami odcinającymi kupony od nazwiska, że wspomnę tylko o IRze czy Chylińskiej. A muzyka rockowa? Cóż, jeśli uznać na chwilę (krótką, obiecuję), że Superjedynki są jakimkolwiek barometrem podejścia społeczeństwa do muzyki, to takowa nie istnieje.
I cóż nam pozostało? Pocieszać się sukcesami i sprzedażami płyt Behemotha czy Vadera? Znajdować marną otuchę w niszowym uznaniu jakimi cieszą się Riverside czy Division by Zero? Trochę mało.
Pozostaje nam tylko oldskul.
W 1972 roku najsłynniejszy polski zespół bluesowy wydał płytę Karate. Polska do karate ma się jak … Polska do karate, ale muzyka Nalepy i teksty Loebla sprawiają, że cała płyta jest po prostu perełką.

Breakout – Rzeka Dzieciństwa

Written by bebuk

Środa, 1.12.2010 at 23:30

Napisane w 70s

Tagged with , , ,

Nie wierzę w życie pozaradiowe

leave a comment »

Odkąd pamiętam w domu grało radio, nastawione na Program Trzeci Polskiego Radia. To jego audycje otworzyły mi oczy na muzykę. To jego redaktorzy uczyli mnie ją smakować i szukać wciąż nowej strawy dla wiecznie głodnego umysłu. Wśród audycji zaś była ta jedna, z którą jestem sentymentalnie najbardziej związany – lista przebojów Trójki. Jutro będzie miało miejsce notowanie nr 1500, stąd bohaterem notki nie jest piosenka, ale pewien fenomen. Na pewno nie zaistniał by on, gdyby nie osoba wieloletniego prowadzącego Marka Niedźwieckiego oraz wszystkich współprowadzących i współpracowników. Dodajmy do tego muzykę – w przypadku list przebojów dobór piosenek jest oczywiście pochodną gustów wielu słuchaczy, ale tak się składa, że na poziom tych zestawień nie można narzekać. Sam mam związane z nią mnóstwo wspomnień, chociażby fakt, iż podczas jednego z notowań poznałem mój ulubiony zespół.

Całej załodze listy i wszystkim jej słuchaczom życzę kolejnych notowań, a tym którzy jej nie znają polecam, jako źródło muzycznych inspiracji. Warto zauważyć, że wiele utworów, które znalazły się na naszym skromnym blogu, gościło kiedyś na liście.

W warstwie muzycznej dziś piosenka, związana od wielu lat z listą, będąca w wersji instrumentalnej używana jako jeden z jej znaków rozpoznawczych: ABC-The Look of Love


Written by bzofik

Czwartek, 28.10.2010 at 20:52

Napisane w 80s

Tagged with , , , ,

Oldskul urodzinowy

leave a comment »

Dziś opis oldskulu wyjątkowo krótki. W związku z ostatnio wspomnianą listą przebojow trójki sprawdziłem, co było na topie kiedy się rodziłem. Lady Pank po angielsku pominąłem, tak jak i We are the World i inne Bajmy-Srajmy.
W 1985 roku do kin na świecie wszedł film z Seanem Pennem i Timothy Huttonem pt. The Falcon and the Snowman. Na ścieżce dźwiękowej znalazł się pewien oldskulowy kawałek, znowu kolaboracja, w którym David Bowie połaczył siły z Pat Metheny Group. Co im wyszło? Utwór, który z każdym rokiem robi się coraz aktualniejszy.

Written by bebuk

Sobota, 9.10.2010 at 17:38

Napisane w 80s

Tagged with , , ,

Zagadka nieśmiertelności, czyli nie znam tytułu, ale leci to mniej więcej tak.

with one comment

Jak śpiewał Kazik Staszewski „moje drogie dzieci może tego nie wiecie, że kiedyś nie było normalnie”, tzn. nie każdą piosenkę dało się od razu „wyguglać”. Co gorsze, znajomość języka Szekspira dopiero zaczynała kiełkować w naszym społeczeństwie, stąd też człowiek nieraz straszliwie przekręcał tytuły zasłyszanych w radiu piosenek. Dla chcącego jednak nic trudnego, bracia w oldskulu potrafili (i wciąż potrafią) nawiązać nić porozumienia pomimo barier językowych. Koronny dowód to piosenka, której tytułu prawie nikt nie znał czy też nie pamiętał, ale wystarczyło posłużyć się taką oto definicją: „Wiesz, to ta piosenka z jurla jural jurla jurla jurla jurla je”. Brzmi znajomo?

Piosenkę wykonuje zespół Red Box, w Polsce nad wyraz popularny za sprawą kultowego prezentera Trójki Piotra Kaczkowskiego, który propagował w swoich audycjach ich debiutancką płytę The Circle & The Square. Płytę wypełniona po brzegi zacnymi utworami, by wspomnieć chociażby Chenko czy Lean on Me oraz wyżej zaprezentowaną For America. Popularności tej konkretnej piosence przydawał fakt, że w owym okresie Polacy żyli wciąż zmitologizowanym wyobrażeniem Stanów Zjednoczonych i wszystko związane w nawet w najbardziej odległy sposób z Ameryką wydawało się nam lepsze, piękniejsze, większe. Paradoksalnie tekst For America odnosi się w sposób bardzo sarkastyczny do przedmiotu naszych westchnień. Piosenka została zaś napisana jako… odpowiedź na apele wytwórni płytowej aby zespół nagrał coś, co pomoże zawojować amerykański rynek. W USA z racji takstu nie wyszło, co innego w ośmiu innych krajach gdzie dotarła do szczytu list przebojów. Ludzie przecież kochają Amerykę, zwłaszcza krytykować.

Written by bzofik

Środa, 1.09.2010 at 17:33

Napisane w 80s

Tagged with , ,