Repozytorium Oldskulu

You can never go wrong with those hits.

Posts Tagged ‘teledysk

Jak wyglada zly skur…czybyk?

with one comment

Jest taki kawalek na albumie „Murder Ballads” Nicka Cave’a and the Bad Seeds: „Stagger Lee”. Kto jeszcze nie slyszal powinien to zrobic, a do tego powinien obejrzec teledysk. Nie jest to na pewno czolowy utwor, bo album zawiera miedzy innymi „Where the Wild Roses Grow” w duecie z Kylie Minogue, ktory zna kazdy, niemniej chociazby z powodu wspominanego wideo zapoznajcie sie z historia Staggera Lee. A byl to, jak mozna wysluchac w tekstach nie byle kto, twardy, bezwzgledny morderca, „bad maderfaker” jak spiewa Cave, taki co to zabija wszystko i wszystkich, ktorzy stana na jego drodze.

Stagger byl postacia prawdziwa, wokol ktorej kraza legendy, co ciekawe morderstwo, ktore popelnil nie bylo szczegolnie ciekawe; powstala jednak legenda, ktora wyspiewalo wielu muzykow, w tym Cave. I chociaz rozmija sie czasem z prawda („it was back in ’32” chociaz Lee zmarl w wiezieniu w 1912) to nie ma to najmniejszego znaczenia, bo slownictwo, jakiego uzywa jest doskonale. Klimat zlego skur…czybyka i czasow, kiedy za blahostke mogli wpakowac ci kilka kulek czuc az za dobrze. Oszczedna melodia, krotkie i przytlumione, brudne gitary, pelno przeklenstw i te stroje, te stroje — wisienka na torcie. Oto doskonale polaczenie tekstu i obrazu.

Nick Cave and the Bad Seeds — Stagger Lee

P.S. Brak znakow diakretycznych wymuszony, przepraszam z gory :)

Written by msq

Poniedziałek, 22.10.2012 at 23:43

Noście czapeczki w takie dni jak ten…

leave a comment »

Jedna ze znakomitych teorii „specjalistów od nawozów i od świata” jakby powiedział Jacek Kleyff, głosi że upalne, letnie dni mają niebagatelny wpływ na poziom przestępstw, aktów wandalizmu i ogólnego poziomu chaosu i agresji. Mówiąc w wielkim skrócie ciepło uderza do głowy, oleum za nim nie nadąża, emocje biorę górę nad rozsądkiem i o bitkę lub chociażby namalowanie symbolu fallicznego na ścianie ratusza nietrudno. Czy jest to prawda objawiona i niepodważalna nie będę się wypowiadał, ale można się zgodzić, że skrajności oddziałujące na nasze ciała i umysłu łatwiej nas będą popychać ku zachowaniom i wyborom skrajnym. Czy tak jest też z preferencjami muzycznymi? Czy gdy upał ogarnia istotę szarą sięgniemy nagle pod black metal czarny jak topiący się asfalt lub industrial tak gęsty jak kapiący z łożyska towot? A może jednak dla kontrastu wybierzemy kojące plumkania rodem ze Skandynawii, gdzie basista zadmie raz na jakiś czas w piszczel renifera, a pianista orzeźwi uderzeniami w sople?

Bredzę? Niechaj będzie mi to wybaczone. Ale  do rzeczy – muzyczny kontrapunkt, niech odpocznie znękany umysł, nasyci się nietypowym brzemieniem, lekko już zakurzonym ale pomnikowym na tle polskiego pejzażu muzycznego. Pan Marek Biliński – kompozytor muzyki elektronicznej, filmowej, operowej, oraz pionier widowisk muzyczno – świetlnych w Polsce zasłynął jednym przebojem. Jednym, ale za to jakim!

Marek Biliński – Ucieczka z Tropiku

PS Warto zwrócić uwagę na, na owe czasy niezwykle widowiskowy teledysk do piosenki.

Written by bzofik

Poniedziałek, 20.08.2012 at 22:08

Napisane w 80s

Tagged with , , ,

Tańczący raper z pięćdziesiątką na karku

leave a comment »

Pięćdziesiąt lat stuknęło wczoraj Programowi Trzeciemu Polskiego Radia, który posiada wśród Repozytorów sympatyków  oraz bezkrytycznych piewców. Ze wspomnień, anegdot i oczywiście oldskulu okolicznościowego można by ułożyć na tę okazję kilka wpisów, ale nie możemy pozwolić by ta szacowna rocznica przyćmiła swoim blaskiem nie mniej znaczące urodziny. Dwa dni wcześniej bowiem pięćdziesiąt lat skończył niejaki Stanley Kirk Burrell znany szerzej jako MC Hammer, piosenkarz, aktor i tancerz, który zawładnął listami przebojów w roku pańskim 1990 hitem U Can’t Touch This. Przez wielu nazywany raperem, ale umówmy się, że jego produkcje osadzone były jednak bardziej w stylistyce popu, co też pozwoliło mu zdobyć popularność wśród szerszej publiczności. W wybiciu się pomógł bohaterowi naszego spotkania również talent taneczny, który uwiecznił kultowy już teledysk. Niestety oprócz wygibasów przed kamerą MC Hammer musiał się nagimnastykować również przed sądem, z uwagi na pozew jaki w związku z „zapożyczaniem” (bez wiedzy i zgody autora) riffu  wniósł pan Rick James – od czasu wygranego procesu oficjalnie uznany za współautora piosenki oraz również oficjalnie inkasujący wpływy z tantiem. Co nastąpiło po sukcesie – niestety powolny zjazd w dół, jako że Hammer (przez jakiś czas bez MC) nagrywał słabsze płyty, roztrwonił majątek oraz w zasadzie zniknął z amerykańskiej sceny muzycznej.

A piosenka – na stale zagościła w panteonie oldskulu, bywała prześmiewczo coverowana, czytana przez gwiazdy NBA, a przede wszystkim do dziś wywołuje na twarzy tzw. banana.

MC Hammer –  U Can’t Touch This

Written by bzofik

Poniedziałek, 2.04.2012 at 21:30

Wątpliwe ojcostwo

leave a comment »

Jak myślicie, kiedy pojawił się pierwszy teledysk czarnego wykonawcy w MTV? W styczniu 1983 roku, 17 miesięcy po rozpoczęciu nadawania. Co więcej właściciel Epic Records musiał zagrozić, że jeśli teledysk się nie ukaże, to nie tylko wycofa z emisji piosenki wszystkich wykonawców swojej wytworni, ale upubliczni informacje na temat rasistowskich praktyk stacji.

Założyciele MTV oczywiście twierdzą, że nic podobnego nigdy nie miało miejsca. W każdym razie, zaczęli teledysk puszczać i wywindowali się tym samym do pozycji, którą zajmują teraz. Piosenką była Billie Jean Michaela Jacksona, utwór, który prawie nie wszedł na przebojowego Thrillera, bo producent uważał go za słaby.

Oprócz potężnego komercyjnego sukcesu, wokalnie wyczkana ballada o wątpliwym ojcostwie zostawiła jeszcze jeden ślad w pop kulturze. W 1983 na imprezie Motown 25 w Detroit Michael po raz pierwszy wykonał moonwalk właśnie w trakcie tej piosenki.

Michael Jackson – Billie Jean

Nie mógłbym sobie podarować, gdybym nie wrzucił też tego coveru, bez żadnych instrumentów poza gitarą, bez technik wokalnych kojarzonych z objawami chorobowymi, tylko Cornell.

Written by bebuk

Wtorek, 11.10.2011 at 11:01

Napisane w 80s

Tagged with , , , ,

Wideo-kicz

leave a comment »

Pomyślałem, że wrzucę dzisiaj kawałek z żenującym teledyskiem. Jakieś 10 minut zastanawiałem się nad odpowiednim kandydatem, aż przypomniało mi się wideo do piosenki Bonnie Tyler „Total Eclipse of my Heart”. No cóż, nie ma co zaprzeczać, że sensu w nim nie ma żadnego. Bezsensowne sceny wręcz ociekające głupotą i sama piosenkarka w glorii i chwale, białej szacie i promieniach światła. Nie wiadomo co sądzić o chłopcach ze świecącymi oczami, toż to się przysłowiowej kupy nie trzyma. Przy okazji opadła mi szczęka, gdy dowiedziałem się, że jeden z tych chłopców (występuje pod koniec teledysku, poznacie go po, a jakże, świecących oczach!) to słynny swego czasu piłkarz reprezentacji Włoch Gianfranco Zola! Nie dziwię się, że nie jest to zbyt popularna informacja, facet pewnie przeznacza grube miliony na zatuszowanie tej wpadki.

Nieopatrznie w powiązanych obejrzałem też teledysk Holding Out for a Hero — drugiego hitu wokalistki, i z zadowoleniem muszę stwierdzić, że przebija „Zaćmienie” — głównie za sprawą kowbojów ze świecącymi batami ubranych w jarzące się wszelkimi kolorami tęczy stroje, ale nie tylko. Bonnie znowu w śmiesznych szatach, dodatkowo tytułowy „bohater” odziany w biały, jakże praktyczny na Dzikim Zachodzie, strój. Wszystkiego dopełniają majestateczne ujęcia kanionu i rzeki.

Dla tych, którzy chcieliby się nauczyć śpiewać „Total Eclipse…” znalazłem mały poradnik, dzięki któremu można szybciej opanować tekst (a przynajmniej znaczną jego część).

Bonnie Tyler — Total Eclipse of a Heart

P.S. Czy te świecące oczy nie przypominają wam horroru Dzieci kukurydzy?

Written by msq

Sobota, 18.06.2011 at 16:53

Napisane w 80s

Tagged with , , , ,

Ciekawy teledysk to połowa sukcesu

leave a comment »

Dzisiaj po raz kolejny jeden z tych kawałków, które raczą nas zarówno muzyką jak i obrazem.

Przez Repozytorium przewinęło się już kilku wykonawców kojarzonych z Genesis, na pewno wspominaliśmy Phila Collinsa, był też, zdaje się, konkurs „kogo przypomina mi Mike Rutherford?” (czy ktoś tam coś wygrał w końcu?). Przyszła pora na ojca–założyciela. To Peter Gabriel założył legendarną grupę w okolicach roku 1967 i jako wokalista udzielał się przez 8 lat do roku 1975, kiedy to opuścił swoje dziecko. Zastąpił go Collins, który zadomowił się już na dobre i to on, razem z Rutherfordem i Tonym Banksem (grającym na klawiszach) stali się „nowym Genesis” grając w tym składzie do końca.

Pierwszy solowy album Gabriela przyniósł hit Solsbury Hill, w którym wyjaśnia częściowo powody rozstania z Genesis. Sledgehammer, czyli dzisiejszy bohater, został nagrany dopiero w 1986 roku. Pojawił się na piątym z kolei albumie artysty zatytułowanym So. Cóż, te dwie litery to i tak ciekawszy tytuł, niż pierwsze cztery krążki, które łączy jeden tytuł Peter Gabriel. Toż to prawdziwa zmora dla fanów muzyki w cyfrowej postaci, jak to rozróżnić, jak otagować? W każdym razie, So przynosi też hit Don’t Give Up w duecie z Kate Bush, chyba nawet bardziej popularny niż Sledgehammer.

Teledysk jest obrazem złożonym ze stopklatek i animacji glinianych figurek. Oglądając sam początek, ten z różnymi płynami ustrojowymi, krażeniem krwi i zbliżeniami ciała człowieka mam wrażenie, jakbym widział jakiś teledysk Nine Inch Nails (rytm wybijany na perkusji sugeruje mi Closer, ale mam świadomość, że to baaardzo dalekie skojarzenie :). Na myśl przychodzi mi Monty Python, gdy widzę tańczące w teledysku kury, a „klejowa” animacja budzi wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to zagrywałem się w jedną z ciekawszych gier, z jakimi miałem styczność: The Neverhood.

Sledgehammer — Peter Gabriel

Written by msq

Piątek, 18.02.2011 at 22:15

Napisane w 70s

Tagged with , , ,

Jak przeoczyć dobrą piosenkę, czyli wciąż nie lubię teledysków

leave a comment »

Czytelnicy regularnie zaglądający do Repozytorium pamiętają jak kiedyś pomstowałem na teledyski, a to że zakłócają odbiór piosenki którą ilustrują, a to że starają się przykryć mizerię muzyczną efektami specjalnymi. Cóż jednak zrobić, stajemy się z wolna kulturą obrazkową i nie dziwota, iż same piosenki przestały wystarczać. Ja i inni Repozytorzy nieraz zżymamy się na upadek MTV, ale przypomnimy też, że u swych początków miała ona nie lada zasługi w dziedzinie popularyzacji dobrej muzyki, a poza tym przez obwieszczenie nadejścia ery wideoklipów wymusiła twórcze podejście do tematu przez muzyków. Trzeba było czymś przykuć uwagę…no i właśnie tu jest oldskul pogrzebany. Pan Terence Donovan wziął sobie tak do serca owe kryterium, że stworzył kultowy dziś teledysk do piosenki Roberta Palmera. Zawarł bowiem jak na owe czasy potężny ładunek podskórnej erotyki  w odhumanizowanej gromadce wdzięcznych pań, które wykonują skoordynowane ruchy w tle śpiewającego wykonawcy (jaki ten obraz miał wpływ na sny pewnego żydowskiego lekarza uczy nas pewien kultowy serial)

Biedy Robert. Niewiele osób po obejrzeniu teledysku pamięta, kto śpiewał, co gorsze trudno powiedzieć o czym śpiewał. Być może przesadzam, ale jeśli widz jest nastolatkiem płci męskiej…niech ten kto jest bez grzechu pierwszy rzuci kamień. Żal tylko trochę, że tak niewiele uwagi poświęca się przy tym warstwie muzycznej, która moim zdaniem jest przednia.

Robert Palmer -Simply Irresistible

Written by bzofik

Środa, 19.01.2011 at 21:32

Napisane w 80s

Tagged with , ,

Nie lubię teledysków.

3 Komentarze

Na początku było brzmienie. I o ile o mnie chodzi, moglibyśmy się na tym etapie zatrzymać. Świat jednak poszedł naprzód, pojawiły się jakieś diabelskie machiny wyświetlające ruchome obrazy. Jako że istoty mieniące się rozumnymi odczuwają niezdrowy pociąg do spędzania czasu przed tym wynalazkiem, nadszedł nieunikniony moment gdy muzycy w pogoni z popularnością i mamoną zaczęli flirtować z jedenastą muzą. Różnie to bywało, u samych początków przeważnie był to zarejestrowany fragment występu grupy, potem pojawiły się teledyski fabularyzowane. Pomimo, że niektóre te propozycje potrafią mnie ukontentować estetycznie, nieodmiennie twierdze, że odciągają one uwagę od najważniejszego, czyli przekazu muzycznego. Czasem zresztą o to chodzi – „wypasiony” bądź kontrowersyjny teledysk ma za zadanie zamaskować mizerię muzyczną. Innym razem dobra piosenka zginie pod wrażeniem wywartym przez żenujący wideoklip. Przykład dobitny w dzisiejszym odcinku, dzięki uprzejmości zespołu co ptaszka ma w nazwie.  Postanowił on okrasić niezwykle udaną kompozycję rejestracją swojego „występu” na pustynnych terenach porośniętych drzewkami Jozuego. Wspaniałe stroje, nieszablonowa choreografia, wstrząsające ujęcia…przed Państwem Cock Robin-When Your Heart Is Weak.


Written by bzofik

Piątek, 22.10.2010 at 17:25

Napisane w 80s

Tagged with , ,