Repozytorium Oldskulu

You can never go wrong with those hits.

Posts Tagged ‘new wave

W mrok

with one comment

Depeche Mode nikomu przedstawiać nie trzeba. Grupa to kultowa, której dyskografia obfituje w nieprzeliczone ilości doskonałych utworów a ich fani dorobili się nawet osobnej nazwy: „depeszowcy”. Z jednej strony świadczy to o tym, jak dużo ich w świecie, z drugiej jednak dowodzi ich przywiązania do zespołu. Wiem, że co najmniej jeden Repozytor jest ich fanem, przyznam się, że i dla mnie jest to jeden z najbardziej cenionych zespołów. Blisko mi do new-wave i synth-popu, które krzyżują się w ich kawałkach.

Mroczne, depresyjne teksty to zasługa Martina Gore’a, który od ponad 20 lat jest głównym songwriterem DM. Warto jednak wiedzieć, że nie zawsze tak było. W zamierzchłych czasach, kiedy zespół raczkował, to nie Gore był tekściarzem. W składzie Depeche Mode był wtedy Vince Clarke, współzałożyciel, który oprócz gry na klawiszach był odpowiedzialny właśnie za teksty. Z tego okresu pochodzi bardzo charakterystyczny krążek Speak & Spell, który gruntownie różni się od kolejnych właśnie dlatego, że za jego stworzenie odpowiedzialny był w dużej mierze Clarke. Stąd zamiast mrocznego klimatu dostajemy skoczny pop z prostymi, wesołymi tekstami. Kto nie słyszał, powinien spróbować i dowiedzieć się, jak inną muzykę grało wtedy DM. Vince Clarke miał w głowie inną koncepcję, z która nie do końca zgadzała się reszta, dlatego po S&S odszedł z zespołu by stworzyć Yazoo a potem Erasure (któż nie zna supergrywalnego Unicorn Attack, która do bólu zapoznaje nas z hitem „Always”). Odejście Clarke’a zmieniło znacząco styl gry prezentowany przez grupę popychając ją w kierunku „dark”.

Zapraszam na, tym razem, wesołych i popowych „depeszów”.

Depeche Mode — Nodisco

Written by msq

Poniedziałek, 23.04.2012 at 20:06

Napisane w 80s

Tagged with , , , ,

Jesienna deprecha

with one comment

Dzisiaj kawałek z gatunku „jestem przybitny, smutny, życie mnie mierzi”. Minimalistyczna kompozycja mało znanego australijskiego zespołu Flash and the Pan pt. „Lights in the Night” wprowadza w bardzo melancholijny nastrój, bez problemu można wczuć się w podmiot liryczny siedzący gdzieś w ciemnym pomieszczeniu w domu, wszystko dookoła szaro–bure, nastój zmusza do refleksji, chyba, że wcześniej zdołasz się upić. Nie ma żadnej motywacji, nic nie chce ci się robić, nigdzie wyjść, nie masz ochoty na książkę, film.

Usłyszałem ten kawałek całkiem niedawno, co dziwne skojarzył mi się z utworem zespołu Kury „Jesienna deprecha”. To chyba przez sam wydźwięk tekstu, bo po pierwsze muzycznie są to zupełnie inne utwory, a po drugie na pierwszy rzut oka tekst „Deprechy” to jeden z „tych śmiesznych tekstów piosenek”, co to ich dużo w „internecie dla nastolatków”, ale w gruncie rzeczy nie jest on taki prosty.

Flash and the Pan — Lights in the Night

P.S. Dla tych, których zawsze nurtowało co to był ten adidas, co go komar sprzedał w kawałku Kur: podobno chodzi o AIDS, chociaż jest to wątpliwa teoria bo komary nie przenoszą tej choroby :-)

Written by msq

Piątek, 13.01.2012 at 18:53

Napisane w 80s

Tagged with , ,

Skazany na święta

leave a comment »

W zeszłym roku o tej samej mniej więcej porze dzieliłem się myślami na temat piosenek świątecznych, ukrytych w przepastnych archiwach rozgłośni radiowych, a odtwarzanych jedynie w okresie bożonarodzeniowym. Dziś kontynuacja tegoż wątku, ale odrobinę bardziej wyrafinowana i nienachalna (bo przecież do świąt mamy jeszcze kilka dni).

Był sobie pewien pan, który postanowił napisać piosenkę zaangażowaną, tzw. protestsong skierowany przeciwko wojnie i imperializmowi. Opisał niedole żołnierzy zamarzających w zaśnieżonych  okopach, grozę rzezi wojennej i nieuchronną zdawałoby się (a mamy lata osiemdziesiąte) nuklearną apokalipsę. Sprokurował nawet teledysk z obrazami nawiązującymi do pierwszej wojny światowej. Wszystko szło utarta ścieżka…ale wpadł również na pomysł żeby użyć w piosence sekcję instrumentów dętych, dzwony (i nie zapaliło się światło ostrzegawcze?) w końcu wers o tym, że podmiot liryczny chce wrócić na święta do domu.

Mleko się rozlało panie Lewie, pańska piosenką będzie zawsze grana jedynie w grudniu, a Ci co nie znają języka angielskiego będą uważać ją za pogodny utwór „z dzwoneczkami”.

Co nie zmienia faktu, że to wspaniały oldskul i doskonała kompozycja, stąd dziś przypominamy go w naszym Repozytorium.

Stop the Cavalry – Jona Lewie

Written by bzofik

Środa, 21.12.2011 at 20:22

Napisane w 80s

Tagged with , , ,

„Eins, zwei, Polizei” czyli rap po niemiecku

leave a comment »

Dzisiejszy wpis będzie dla niektórych może niszowy, niemniej i takim wykonawcom należy poświęcać trochę czasu. Z daleka wygląda to niebezpiecznie, bo pojawia się język niemiecki, Austria, pop, rock oraz rap. Tak, Wikipedia określa Johanna Hoelzla mianem rapera. Brzmi to odrażająco, przecież nie ma nic gorszego niż niemieckojęzyczny rap (przepraszam, link zupełnie losowy po wpisaniu w jutubę hasła „german rap”).

Któż to zatem jest ten Johann i dlaczego mamy poświęcić mu chociaż 5 minut? Szerzej znany pod pseudonimem Falco austriacki wokalista i kompozytor z słuchem absolutnym potwierdzonym przez Akademię Muzyczną w Wiedniu zdobył sławę (?) z początkiem lat 80. Wtedy to ukazał się hit (?) Der Kommissar. Tak, to tutaj mamy doczynienia z wspomnianym rapem. Niby naplułem na ten rap, ale trzeba przyznać, że hit z tego wyszedł i nie brzmi to tragicznie — wręcz przeciwnie :D

Cztery lata później Falco nagrywa Rock me Amadeus, częściowo zainspirowany kultowym Amadeuszem Milosa Formana z niezapomnianą kreacją Toma Hulce’a. Kawałek był coverowany przez sporą ilość niemieckich bandów. Zanim jednak został wydany usłyszeliśmy Jeanny. Utwór o związku mężczyzny z kobietą wywołał spore kontrowersje ze względu na tekst, który mimo braku bezpośrednich odwołań sugerował uprowadzenie a być może gwałt na tytułowej Jeanny. Oczywiście kontrowersje pozytywnie wpłynęły na popularność kawałka, który opanował listy przebojów co najmniej kilku krajów.

Falco — Jeanny

Written by msq

Piątek, 16.09.2011 at 22:04

Napisane w 80s

Tagged with , , , , ,

Kobieta wiecznie młoda

leave a comment »

Blondie. Jako zespół reprezentant okołopunkowej sceny muzycznej, potem grający muzykę popularną. Jako osoba: słynna Deborah Ann Harry a.k.a. Debbie Harry. Kobieta, która się nie starzeje. Urodzona w 1945 roku piosenkarka założyła zespół wraz z gitarzystą Chrisem Steinem. Ich kariera trwała niecałą dekadę, po czym zespół rozpadł się po wydaniu 6 albumów. Rozpadł się z różnorakich powodów, jednym z nich było zapewne parcie na karierę solo Debbie.

Najbardziej znany przebój, „Heart of Glass” został nagrany przez nich jeszcze w latach 70. Wtedy grupa obracała się w kręgach niezależnych, pokazując sie w takich miejscach jak słynne nowojorskie CBGB’s. W tym samym czasie gościli tam Ramones, Misfits, Patti Smith i inni słynni reprezentanci punku i pochodnych gatunków. Popowe brzmienie „Heart of Glass” co prawda uczyniło zespół dużo bardziej znanym i rozpoznawalnym w szerokim świecie, ale spadły ich notowania wśród zespołów z gatunku new–wave/punk. Brzmiący bardzo disco–like kawałek został uznany jako pójście w mainstream, tak bardzo przez nich znienawidzony.

Blondie reaktywowało się pod koniec lat 90. i wypuściło znany przebój „Maria”, na wydanie czeka ich nowy album „Panic of Girls”, ale wydaje się, że czas zespołu już minął. Cóż, reaktywacje rzadko się udają.

Blondie — Heart of Glass

P.S. Radiowa wersja kawałka została troszkę „ugrzeczniona” i z wersu Soon turned out to be a pain in the ass zrobił się wers Soon turned out I had a heart of glass. Media nie były tak odważne jak teraz.

Written by msq

Sobota, 21.05.2011 at 12:59

Napisane w 70s

Tagged with , , , ,

Nie wierzę w życie pozaradiowe

leave a comment »

Odkąd pamiętam w domu grało radio, nastawione na Program Trzeci Polskiego Radia. To jego audycje otworzyły mi oczy na muzykę. To jego redaktorzy uczyli mnie ją smakować i szukać wciąż nowej strawy dla wiecznie głodnego umysłu. Wśród audycji zaś była ta jedna, z którą jestem sentymentalnie najbardziej związany – lista przebojów Trójki. Jutro będzie miało miejsce notowanie nr 1500, stąd bohaterem notki nie jest piosenka, ale pewien fenomen. Na pewno nie zaistniał by on, gdyby nie osoba wieloletniego prowadzącego Marka Niedźwieckiego oraz wszystkich współprowadzących i współpracowników. Dodajmy do tego muzykę – w przypadku list przebojów dobór piosenek jest oczywiście pochodną gustów wielu słuchaczy, ale tak się składa, że na poziom tych zestawień nie można narzekać. Sam mam związane z nią mnóstwo wspomnień, chociażby fakt, iż podczas jednego z notowań poznałem mój ulubiony zespół.

Całej załodze listy i wszystkim jej słuchaczom życzę kolejnych notowań, a tym którzy jej nie znają polecam, jako źródło muzycznych inspiracji. Warto zauważyć, że wiele utworów, które znalazły się na naszym skromnym blogu, gościło kiedyś na liście.

W warstwie muzycznej dziś piosenka, związana od wielu lat z listą, będąca w wersji instrumentalnej używana jako jeden z jej znaków rozpoznawczych: ABC-The Look of Love


Written by bzofik

Czwartek, 28.10.2010 at 20:52

Napisane w 80s

Tagged with , , , ,