Repozytorium Oldskulu

You can never go wrong with those hits.

Archive for Październik 2010

Nasze pokoleni(i)e

leave a comment »

Pokolenie lat osiemdziesiątych na pewno pamięta 5–10–15. Podzielony na bloki tematyczne dla pięcio–, dziesięcio– i piętnastolatków program osiągnął status kultowego, o czym świadczy 25 lat na wizji. Trzy lata temu, w 2007 roku program zdjęto z powodu niskiej oglądalności. Strzelam, że zastąpiono go czymś w stylu Gwiazdy tarzają się w fekaliach, mniejsza o to. Ważne, że przez wiele, wiele lat czołówką programu był instrumentalny kawałek, który wszedł w głowy setkom tysięcy młodych ludzi i został tam pewnie na zawsze.

Bez ograniczeń zespołu Kombi to właśnie utwór z czołówki. Pięciominutowy funk to najsłynniejsze instrumentalne nagranie kultowej grupy założonej przez Sławomira Łosowskiego ale znanej przede wszystkim z powodu charakterystycznego głosu i gitarowego brzmienia Grzegorza Skawińskiego. Tego samego, który potem grał w zespole O.N.A. z Chylińską, tego samego, który 11 lat po rozwiązaniu Kombi w 1992 roku założył zespół o nazwie Kombii (dwa „i” na końcu) składający się z byłych członków z pominięciem założyciela. To „drugie, nowe Kombi” w niczym nie przypomina „starego”, które wypracowało swoją pozycję naprawdę oryginalnymi kompozycjami, co było zasługą głównego kompozytora — Łosowskiego. Spuszczam więc litościwie zasłonę milczenia na bohomaz oddając cześć protoplaście przez jedno „i”.

Written by msq

Sobota, 30.10.2010 at 16:41

Napisane w 80s

Tagged with , , , , ,

Nie wierzę w życie pozaradiowe

leave a comment »

Odkąd pamiętam w domu grało radio, nastawione na Program Trzeci Polskiego Radia. To jego audycje otworzyły mi oczy na muzykę. To jego redaktorzy uczyli mnie ją smakować i szukać wciąż nowej strawy dla wiecznie głodnego umysłu. Wśród audycji zaś była ta jedna, z którą jestem sentymentalnie najbardziej związany – lista przebojów Trójki. Jutro będzie miało miejsce notowanie nr 1500, stąd bohaterem notki nie jest piosenka, ale pewien fenomen. Na pewno nie zaistniał by on, gdyby nie osoba wieloletniego prowadzącego Marka Niedźwieckiego oraz wszystkich współprowadzących i współpracowników. Dodajmy do tego muzykę – w przypadku list przebojów dobór piosenek jest oczywiście pochodną gustów wielu słuchaczy, ale tak się składa, że na poziom tych zestawień nie można narzekać. Sam mam związane z nią mnóstwo wspomnień, chociażby fakt, iż podczas jednego z notowań poznałem mój ulubiony zespół.

Całej załodze listy i wszystkim jej słuchaczom życzę kolejnych notowań, a tym którzy jej nie znają polecam, jako źródło muzycznych inspiracji. Warto zauważyć, że wiele utworów, które znalazły się na naszym skromnym blogu, gościło kiedyś na liście.

W warstwie muzycznej dziś piosenka, związana od wielu lat z listą, będąca w wersji instrumentalnej używana jako jeden z jej znaków rozpoznawczych: ABC-The Look of Love


Written by bzofik

Czwartek, 28.10.2010 at 20:52

Napisane w 80s

Tagged with , , , ,

Słońca brak …

leave a comment »

Coś tak ciemno i ponuro dzisiaj. Posłuchałby człowiek czegoś pozytywnego, ale szkopuł cały w tym, że ciężko o pozytywne piosenki, od których, bądź to w warstwie tekstowej bądź muzycznej, nie bolałyby zęby. I tak próbowano nam jakiś czas temu obrzydzić jajecznicę stosując tanie sztuczki rodem z jakiegoś kuglarskiego namiotu: wtórną melodię, rymy rodem z Pielgrzymkowa i tekst refrenu na tyle prosty, żeby zaśpiewać go mogła osoba z afazją.
Nakręciłem się.
Ale co nam pozostaje? Można iść drogą pełnego zanurzenia w żenadzie, i pozwolić by umarła na zawsze pewna część nas samych, przez jednych nazywana duszą, przez innych świadomością. Można też zwrócić się ku oldskulowi.
Dzisiejszy oldskul pochodzi od zespołu Katrina and the Waves i podejrzewam, że w encyklopediach muzyki popularnej to właśnie jego zdjęcie obrazuje termin OHW. Możnaby powiedzieć, że dzisiejszy kawałek jest jedyną rzeczą, z której są znani, gdyby nie to, że w 1997 roku wygrali Eurowizję (wymowa dla oglądających Tap Madl: Jurouviźn) z jakimś tam sobie utworkiem i że kiedyś ich płyta była wsadzana do jednego opakowania z płytą Depeche Mode.
Tym niemniej, kawałek jest, oldskul jest, więc lepszych humorów w ten szary poranek życzę.

Katrina and the Waves – Walking on Sunshine

Written by bebuk

Wtorek, 26.10.2010 at 10:02

Oldskulowy bumerang

with one comment

No proszę, dzisiaj youtube sprawił, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Przeglądając sugestie natrafiłem na kawałek, którego nie słyszałem wieki — „Sealed With a Kiss“. Klasyk nad klasyki ma, jak się okazało, kilka wersji. Szukając po tytule trafiłem na moją ulubioną autorstwa Briana Hylanda. Dlaczego ulubioną? Mimo, że wszystkie covery są dość podobne, to ten ma charakterystyczną harmonijkę w tle, której wg mnie brakuje w innych. Pan Samotny wrzucił w to miejsce jakieś instrumenty smyczkowe a Jason Donovan kobiece chórki i dodatkowe gitary. Dla mnie wygrywa wersja Hylanda z 1962 :-)

Tak czasem bywa, że ktoś coś wymyśli a potem mu to ukradną i przerobią i wyjdą na tym lepiej, w muzyce to bardzo częsty scenariusz, tak też stało się z „Sealed With a Kiss”. Początki tego utworu sięgają roku 1960 kiedy to został nagrany przez grupę The Four Voices. Niestety nie przebił się i umarłby, ale zaopiekował się nim Hyland. I stał się oldskul. I to było dobre. W 1972 Bobby Vinton nagrał swoją wersję, która również okazała się przebojem. Prawie 30 lat później, pod koniec lat 80. do coverujących dołączył Jason Donovan i kawałek ponownie znalazł się w TOP40 listy przebojów UK.

Doceńmy jedno z najwcześniejszych wykonań.

Przed państwem Brian Hyland — Sealed With a Kiss.

Written by msq

Niedziela, 24.10.2010 at 14:48

Napisane w 60s

Tagged with , ,

Nie lubię teledysków.

3 Komentarze

Na początku było brzmienie. I o ile o mnie chodzi, moglibyśmy się na tym etapie zatrzymać. Świat jednak poszedł naprzód, pojawiły się jakieś diabelskie machiny wyświetlające ruchome obrazy. Jako że istoty mieniące się rozumnymi odczuwają niezdrowy pociąg do spędzania czasu przed tym wynalazkiem, nadszedł nieunikniony moment gdy muzycy w pogoni z popularnością i mamoną zaczęli flirtować z jedenastą muzą. Różnie to bywało, u samych początków przeważnie był to zarejestrowany fragment występu grupy, potem pojawiły się teledyski fabularyzowane. Pomimo, że niektóre te propozycje potrafią mnie ukontentować estetycznie, nieodmiennie twierdze, że odciągają one uwagę od najważniejszego, czyli przekazu muzycznego. Czasem zresztą o to chodzi – „wypasiony” bądź kontrowersyjny teledysk ma za zadanie zamaskować mizerię muzyczną. Innym razem dobra piosenka zginie pod wrażeniem wywartym przez żenujący wideoklip. Przykład dobitny w dzisiejszym odcinku, dzięki uprzejmości zespołu co ptaszka ma w nazwie.  Postanowił on okrasić niezwykle udaną kompozycję rejestracją swojego „występu” na pustynnych terenach porośniętych drzewkami Jozuego. Wspaniałe stroje, nieszablonowa choreografia, wstrząsające ujęcia…przed Państwem Cock Robin-When Your Heart Is Weak.


Written by bzofik

Piątek, 22.10.2010 at 17:25

Napisane w 80s

Tagged with , ,

Wal w ten gong

leave a comment »

Dzisiaj będzie o zespole Power Station. I wcale nie chodzi tutaj o tajwańskich muzyków, którzy z jakichś niewyjaśnionych przyczyn postanowili coverować w ichniejszym języku Budkę Suflera (swoją drogą, czy musieli wybrać akurat najgorszy kawałek Budki?). Oldskulowy Power Station był supergrupą, której początki brzmią, prawdę mówiąc, jak miejska legenda. W połowie lat 80-tych Duran Duran postanowili zrobić sobie przerwę i tak z części muzyków powstał zespół Arcadia, stanowiący kontynuację new romanticowych zapędów DD. John oraz Andy Taylorowie, gitarzysta i basista, postanowili oddać się nieco mocniejszemu rodzajowi muzyki. Pewnego razu zebrali się z kilkoma przyjaciółmi, żeby pomóc modelce, aspirującej piosenkarce, groupie i matce pewnej elfki, Bebe Buell, nagrać cover piosenki T-Rexa. Możliwości wokalne celebrytki nie były najlepsze, za to muzycznie musiała to być rzeczywiście porządna muzyka, bo nagraniem wokali zainteresował się sam Robert Palmer. Panowie dokooptowali bębniarza funk-discowego Chic, a później niedoszłego perkusistę Led Zeppelin, Toniego Thompsona, i tak powstał Power Station.
Najsłynniejszym utworem Power Station jest wspomniana wcześniej piosenka T-Rexa – Get It On.

Dla zainteresowanych zostawiam jeszcze oryginał T-Rexa, wersję ultra-disco 9000 zespołu Witchcraft i wersję Ministry, która jest … no po prostu wersją Ministry.

Written by bebuk

Środa, 20.10.2010 at 16:59

Tu jestem w niebie

with one comment

Dzisiaj odkurzam kolejny OHW. Synthpopowy hit lat 80 – (Feels Like) Heaven zawiązanego w Szkocji zespołu Fiction Factory. Kawałek jest utrzymany w radosnym klimacie, cukierkowy refren sprawia, że robi się przyjemnie ciepło gdzieś w środku… NIE! Niech was, drodzy czytelnicy (obym nie skłamał z tą liczbą mnogą), nie zwiodą te wesołe rytmy rodem z pierwszych albumów Depeche Mode.

I can’t believe those things you say
cause they echo what I fear
they’re Twisting the bones until they snap
as I scream but no one knows
You say I’m familiar cold to touch
And then you turn and go

Toż to rozstanie a nie żadne całusy i uśmiechy! Utwór przypiął zespołowi etykiety takie jak new romantic, ballad i nastrojowa muzyka z czego podobno nie byli zadowoleni. Moja opinia jest taka, że powinni się cieszyć, bo trzyletnia kariera często nie wystarcza nawet na zasłużenie sobie na etykiety pokroju odrażające oraz nie słuchać. W te trzy lata zdążyli jeszcze pokoncertować z wspomnianym na łamach bloga Paulem Youngiem i O.M.D. nim rozpadli się zostawiają po sobie to:

Written by msq

Poniedziałek, 18.10.2010 at 20:03

Im dalej w las…

leave a comment »

Człowiek to ciekawskie stworzenie, a co dopiero miłośnik muzyki. Zaczyna się rozmaicie: link od znajomego, kilka taktów w radiu, piosenka odtworzona u kogoś na imprezie. Natrętna myśl każąca zidentyfikować utwór i jego wykonawcę, często połączona z obsesyjnym przekonaniem, że „znam ten utwór odkąd pamiętam”. Często jednak nie sposób przewidzieć gdzie zaprowadzą nas poszukiwania. Prosty przykład – ostatnio kilka razy moje uszy zastrzygły na dźwięk pewnego utworu. Było dla mnie oczywiste, że znam go od kołyski. W rzeczy samej, to co usłyszałem to cover piosenki Tainted Love zespołu Soft Cell. Klasyka new romantic w czystej postaci, niewątpliwie warta włączenia do naszej kolekcji, inspiracja dla wielu. Nie koniec na tym jednak, okazuje się że jest to…także cover piosenki nagranej w 1965 r. przez Glorię Jones. Samej Glorii można poświęcić osobny wpis – wokalistka związana z kultową wytwórnią Motown Records, a w pewnym okresie kariery z T-Rex. W dodatku kierowca pojazdu, w którego wypadku zginął filar T-Rex oraz pionier glam rocka Marc Bolan… Ani się obejrzałem minęła godzina. Dowiedziałem się mnóstwo ciekawych faktów, poznałem nową muzykę. Pewnie bez internetu nie byłoby to takie proste, ale internet to tylko narzędzie. Naprawdę liczy się tylko otwartość na nowe i satysfakcja z odkrycia oraz samych poszukiwań. A wszystko zaczęło się od tego:

Written by bzofik

Sobota, 16.10.2010 at 12:18

Napisane w 80s

Tagged with , ,

Oldskul z konkursem

4 Komentarze

Jest jakoś tak dziwnie na tym świecie, że artyści są zapamiętywani za dziwne rzeczy. Przykład: Mike Rutherford. Stanowił trzon Genesis i za Gabriela i za Collinsa, ale nie oszukujmy się, pierwszego wcielenia tego zespołu nikt nie pamięta, a jeszcze mnie osób słucha, a drugi opierał się na Collinsie. W latach 80-tych Mike założył jednak poboczny projekt i chyba wymyślił to w momencie, gdy serwisowali mu samochód, bo dokoptował do niego mechaników. Tak też, przynajmniej w mojej wyobraźni, powstał podobno popowy Mike + the Mechanics (właśnie, + a nie and). Panowie nagrali co najmniej kilka kawałków, zasługujących na miejsce w doborowej kolekcji oldskulu, gdzie też pewnie się kiedyś pojawią, ale palmę pierwszeństwa, z powodów sentymentalnych jak i związanych z pewną słabością do gwizdania w piosenkach, przyznaję akurat temu.

Mike + the Mechanics – Over My Shoulder

No i konkurs, bo obiecałem. Kto wymyśli z kim mi się kojarzy Mike na tym zdjęciu wygrywa piwo w dowolnym zacnym przybytku, żadnych Afer czy Cieni, w Krakowie. I bez psioczenia potem, że wcale niepodobny, bo trzy dni się zastanawiałem kogo mi przypomina. Jak nikt się nie znajdzie przez tydzień to sam sobie postawię piwo, niezależnie od tego czy moje nazwisko ozdobią/oszpecą takie śmieszne trzy literki i kropka w przypadkach zależnych.

Written by bebuk

Czwartek, 14.10.2010 at 00:59

Napisane w 90s

Tagged with , , , ,

To nie jest nastrojowy blues

leave a comment »

The Moody Blues to zespół, którego początki sięgają jeszcze lat 60. Do dzisiaj są aktywni, ostatni album nagrali w 2003 roku, ale dzisiejszy oldskul powstał u początku ich kariery, dokładnie w roku 1967.

„Nights in White Satin” odniósł znaczący sukces, ale nie od razu. Panowie zdecydowali się bowiem dorzucić do niego kilka minut poezji o nazwie „Late Lament” — skutecznie odcięli się w ten sposób od wszelkich list Top–X. No bo kto normalny puści ośmiominutowy kawałek gdy zamiast tego mógłby odegrać co najmniej 2 inne (albo 8 punkowych, gdyby punk wtedy istniał). Na szczęście grupa poszła po rozum do głowy i kilka lat później wylansowała obciętą z niepotrzebnych wstawek wersję, która nadawała się już na listy przebojów. To był dobry ruch, w ten sposób ich płyta otrzymała na przykład status złotej w USA.

[plotka]
Kawałek miał być podobno wykorzystany w „Apocalypse NowCoppoli, ale ostatecznie zdecydowano się na „The End” Doorsów.
[/plotka]

Written by msq

Wtorek, 12.10.2010 at 21:05

Napisane w 60s

Tagged with , , ,