Inspiration is what you are…
… to me, zaśpiewałbym dla Pana, Panie Msq, gdybym umiał zawodzić jak Robert Plant.
Pahri Pahri to całe mnóstwo skojarzeń, od tych prawdziwie infantylnych typu Joe Dassin aż po szaleństwo przepysznych izraelskich grzybków i ich świetną wersją Jeźdźców Burzy, którzy nieodmiennie doprowadzali do rozpaczy wszystkich wokół, kiedy dzwonił mój telefon. Ale cóż, sprzątnąłeś mi Pan pomysł z Père Lachaise i Morrisonem.
Nie znam też żadnego kawałka z tekstem Oscara Wilde’a, którego nagrobek z wygiętym w pałąk pseudofaraonem z oberwanym przyrodzeniem zapadł mi w pamięć, tak, jak w pamięci wryło mi wyślizgane krocze innego, ekhem, monumentu, Victora Noir(a) zdaje się. Proponuję więc to, co aktualne, a z czym Paryżewo kojarzy mi się nieodmiennie. Chyba najlepszy męski quasi-duet popkultury dla mnie. I zero postępowych orientacji pciowych [sic, tak mówiła moja ‚biolodżystka’ czy ‚biolożka’ w szkole elementarnej].
Bon appétit!
Les Misérables, Javert i Valjean (w wykonaniu Colma Wilkinsona i Philipa Quasta)
Przepraszam za kradzież pomysłu, zrobiłem to niechcący! Z drugiej strony winszuję wpisu, wykonanie wyśmienite, szczególnie Colm Wilkinson w 1:17-1:27 (!) Męski duet to nieczęsto spotykana rzecz.
msq
Piątek, 18.01.2013 at 23:01
Ha! O ‚kradzieży’ pisałem w związku z takim oto myślotokiem: „Paryż! Słowa, słowa, słowa – niby, ale ciekawe czy gdzieś zakopał Morrisona. Ja bym tak zrobił; jeżeli nie – wykorzystam swoje smakowite skojarzenie (…) ku*wa, cały msq, oczywiście musiał go w przedostatniej linijce posadzić”. ;)
1obo
Piątek, 18.01.2013 at 23:11